Mam 21 lat i mówię o sobie, że łączę skrajności. Z jednej strony interesuję się biologią, ochroną przyrody i nauką, z drugiej językami, literaturą i kulturą.
Na pomysł sprowadzenia smoków do Krakowa wpadłam w wieku 13 lat i od tamtej pory konsekwentnie go realizuję. Jako dziecko chciałam zostać paleontologiem, ale koniec końców skupiłam się na kościach Smoka Wawelskiego, a nie dinozaurów.
Fascynuje mnie inność – inne kultury, inne języki, inne kraje. Uwielbiam wędrować: po górach, przed siebie, w świat, wszędzie, gdzie jest coś do odkrycia. Urodziłam się z naturą dziecka poszukującego Narnii i pozostaję tej naturze wierna.
Nie wyobrażam sobie życia bez mocnej herbaty o piątej rano, przed pisaniem, i bez rysowania w najjaskrawszych kolorach na ziemi. Kiedy widzę pustą, białą przestrzeń, mam ochotę ją wypełnić – albo słowem, albo obrazem. Ciekawą historią.
Smoki to dla mnie przede wszystkim symbol. Symbol mądrości i odwagi, które mogą zmienić świat. Dlatego moja książka nie jest książką fantasy w klasycznym tego słowa znaczeniu, a mnie samej zależy na budowaniu świata smoków także poza moimi powieściami.
O tym, co robię, można przeczytać w smoczym newsletterze albo w moich social mediach, na przykład na profilu książki, gdzie serdecznie zapraszam.
Smoki we współczesnym Krakowie? Brzmi intrygująco. Kim jest osoba, która porywa się na najbardziej znaną legendę? Idę sprawdzić. Umawiamy się na Rynku Głównym, tuż przy kościele Mariackim. W sumie nic specjalnego, ot, jedno z najpopularniejszych i chyba najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Krakowie.
Ale uwierzcie mi, po przeczytaniu Szału Vandy (pierwszej części serii Dragonus Cracowus: Biomagia) nic, co do to tej pory wydawało mi się w Krakowie znane, takie nie pozostało! Budynki, ulice, ślepe zaułki – niby te same, a jednak odkrywałam je na nowo. Zaczęłam dostrzegać najmniejsze drobiazgi: kolor elewacji kamienic, jej strukturę, korony na wieży bazyliki Mariackiej, nierówność kostki brukowej. I wyobrażać sobie, jak przechadza się po mieście Vebula Pradragorozuh (Nadworna Alchemik, smoczyca o ciemnych oczach, ale jasnym sercu) albo Lothar Arhagon (syn Nadwornego Medyka, smok o twarzy przeciętej blizną; popełnił błędy, których nie uda się mu tak łatwo odkupić).
Wciągnięta w świat Dragonus Cracovus z zaskoczeniem (i jednocześnie ulgą) przyjmuję, że na spotkanie – zamiast wychylającego się zza rogu pokrytego łuską stwora – przychodzi piękna, młoda dziewczyna.
Kim jest Marta Kurek?
Lat 20, wysoka, szczupła, długie włosy, czerwona szminka w kolorze oprawek okularów. Studiuje filologię indyjską, ale chce ją zmienić na „bardziej dynamiczny kierunek”…